wtorek, 23 lipca 2013

Między Wisłą, a Wieprzem

    Gdzieś w południowo-wschodniej Polsce płynie sobie rzeka, która jest jedną z wielu, zaliczaną do krainy pstrąga i lipienia. Na tym obszarze Polski jest wiele rzek o charakterze górskim, w których mieszkają pstrągi. Na lubelszczyźnie są to: Bystrzyca i jej dopływy; Kosarzewka, Krężniczanka i Ciemięga oraz Bystra, Chodelka i Wyżnica, to dopływy Wisły. Na zamojszczyźnie są dwie duże rzeki, w których żyją pstrągi. To przede wszystkim Tanew i jej dopływy; Sopot, Szum i Biała łada. Druga rzeka to Wieprz, która przepływa przez Roztoczański Park Narodowy i tworzy jezioro Nielisz, które jest ujściem z kolei rzeki Por.
   
  
     Ja jestem nad rzeką, która ma bardziej charakter nizinny. Dno jest piaszczyste, nurt nie jest zbyt szybki, zakrętów też nie za wiele. Natomiast są głębokie rynny i dołki. Woda tutaj w swej naturze jest przejrzysta. W górnym jej biegu jest odcinek no kill, a więc pstrągi są tu obecne. Most na którym jestem oddziela odcinek no kill od standardowego odcinka gdzie można zabrać rybę. Ale grupa sympatyków tej rzeki szanuje ryby we wszystkich jej odcinkach i wypuszcza każdą. To dobry znak na spotkanie ładnego miśka. Rzeka płynąc do ujścia na potyka na swojej drodze śluzę, która jest granicą odcinka górskiego i nizinnego. Odcinek nizinny może być bogaty w różnego rodzaju ryby drapieżne i wolnego żeru, ponieważ ujście ma w królowej polskich rzek...
    Spotkałem wędkarza, który schodził z no killa. Wymieniliśmy kilka zdań i dał mi pewne wskazówki . Postanowiliśmy razem, ale każdy swoim brzegiem, pójść w dół rzeki...
    Fajnie jest czasem połowić we dwóch. Przypomniały mi się piękne czasy, kiedy razem z Tomkiem chodziliśmy na pstrągi! Na rybach zazwyczaj chodzi o złowienie pstrąga, o ten dreszczyk emocji, o eksplozję adrenaliny i natychmiastowe pochwalenie się drugiemu. Ale często było tak, że nie zawsze chodziło o ryby, ale o to, żeby razem połazić i pogadać.
Wspólnie przeanalizować zachowania pstrągów, czy trafnie skomentować wyjętego miśka. Oczywiście jeden drugiemu mógł strzelić fotkę. Kiedy zaczynaliśmy wspólne łowienie, ja zaczynałem od zera, Tomek już był nadgryziony zębem czasu;)... i doświadczeń. Także to On nauczył mnie tego "rzemiosła", pasji na całe życie. Liczę, że te czasy jeszcze kiedyś, choć na chwilę, powrócą.
    ...Była 13:30, żar lał się z nieba. Pomimo lasku przez, którą płynie rzeka, w tym miejscu to brzegi są nasłonecznione. Ten odcinek jest ciężki, bez przerwy trzeba się przedzierać przez krzaki, uważać na dopływające kanały i szukać dobrego miejsca do rzucenia woblera. Przez półtorej godziny nic się nie pokazało, więc zawróciłem. Kolega z drugiego brzegu dawno mnie wyprzedził i straciłem z nim kontakt wzrokowy. Powróciłem do mostu i obrzuciłem jeszcze kilka miejsc. Znowu nic, ale słyszałem na wodzie jak prawdopodobnie chlapnął się pstrąg.
       Dzień na pstrągach zakończyłem o kiju, ale i tak jestem zadowolony z dzisiejszego dnia. Ponieważ w nowych miejscach najważniejszy jest wywiad i rozpoznanie terenu, co pozwala patrzeć optymistycznie w przyszłość. Mnie udało się spotkać wędkarza i zaczerpnąć wiedzy na temat tej rzeki.

6 komentarzy:

  1. Nadgryziony zębem czasu ? Masz Ci bakałarzu za swoją naukę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałem, że Ci się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tomkowi to już brzuch urósł na pstrągach, pewnie siedzi na krzesełku i rzuca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Właśnie w ten sposób sobie rzucam na Bobrze. I to dość często. :) Tylko, że zamiast krzesełka "używam" bobrzańskich kamieni !

      Usuń