poniedziałek, 26 sierpnia 2013


DUŻY PSTRĄG POSZUKIWANY
            cz.1 "Wytropić dużego miśka"


 
    Kiedy po długiej jeździe samochodem pojawiłem się nad rzeką, brzask łączył niebo z horyzontem, a na łąkach zawisła gęsta mgła. Pora była dobra, bo przez pierwsze półtorej godziny miałem cztery kontakty, a później na rzece zapanowała błoga cisza.

    Na początku w odległości trzech metrów od siebie było skubnięcie i niezły kocioł. Nie widziałem obu, ale ten drugi narobił trochę szumu na rzece. Jakąś godzinę później prowadząc woblera pod prąd środkiem rzeki, nagle pojawiła się „kłoda”. Jego ruch był tak powolny, że dobrze mu się przyjrzałem, w odległości trzech metrów ode mnie zobaczyłem sześćdziesiątaka!, Szok! Próbowałem go podejść różnymi przynętami, ale oczywiście nie dał już o sobie znać. W sumie założyłem sobie wytropić dużego pstrąga, a więc popełniłem błąd w założeniu. Przynajmniej zobaczyłem, że są takie ryby w naszych rzekach. Każdy jeden pokazał się tylko po razie, a później kompletnie nic. 
     




    Pojechałem w dół rzeki. Zatrzymałem się na moście z zamiarem połowienia, ale zobaczyłem, jaka sztuka płynie po rzece! Pomyślałem sobie, powodzenia;) i przeniosłem się w inne rejony.
   







   





   Kolejnym razem wytropiłem na oko pięćdziesiątaka. W godzinach popołudniowych brały tylko duże pstrągi. Dziwne, że w momencie, kiedy założyłem czerwonego storka! Nadole widać, że dawno nie chodzone, pajęczyny mają się dobrze, więc i rybom dawno nikt nie dokuczał. 
   Pierwszy na zakręcie, gdy tylko wobler zaczął pracować, uderzył z wyskokiem nad wodę,… spadł.
   Następnie doszedłem do bardzo trudnej miejscówki, w rzece sporo gałęzi i nisko rosnące drzewo, ale im trudniejsza miejscówka, tym większa szansa na niezłego klocka. Walną za pierwszym rzutem. Ostro poszedł do dna, wędka się mocno wygięła, ale musiałem podciągnąć go do powierzchni i tak trzymać, żeby mi się nie zaplątał. Podczas holu przekonałem się, że nie będzie łatwo, przez drzewo miałem problem z uniesieniem wędki, bo gałęzie. No i gałęzie w rzece, nad którymi musiałem go przeciągnąć. Pierwsze wrażenie 50-tak! Niestety z kapitulowałem, za szybko chciałem go wyjąć, w dodatku trzymając wędkę w jej połowie. Rozpamiętywałem go przez parę dni i nie mogłem się pogodzić z porażką. Ale wiedziałem, że po niego wrócę. Spadł mi jeszcze jeden. No i na koniec dnia, co zobaczyłem, zaparło mi dech w piersiach. Gdy zakotłował kolejny pstrąg, zrobiła się fala na pół rzeki, zawinął się i schował. Czułem go przez sekundę na wędce…

Trochę za dużo porażek mnie dotknęło, ale wyciągnąłem wnioski i następnym razem będę lepiej skoncentrowany. Kolejny wypad, kiedy tylko widziałem, ale nic nie złowiłem. Jestem na tropie dużego miśka, niby jest na wyciągnięcie ręki, ale trudno się do niego dobrać. Wiem, że już wkrótce uśmiechnie się do mnie szczęście. 










Znowu jestem cieniem, który wraca o kiju;)…

4 komentarze:

  1. No pecha trochę miałeś! Choc raz nie wkurzyłeś mnie swoimimwynikami :) Jednak nie masz się co martwić. Jesteś w najlepszym miejscu na Ziemi. 300 mil ode mnie ;) Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. No dzięki, ale czasem wystarczy takiego miśka zobaczyć i adrenalina skacze, następnym razem się poprawie;)pozdrawiam

      Usuń