DUŻY PSTRĄG POSZUKIWANY
cz.1 "Wytropić dużego miśka"
Kiedy po długiej jeździe samochodem pojawiłem się nad
rzeką, brzask łączył niebo z horyzontem, a na łąkach zawisła
gęsta mgła. Pora była dobra, bo przez pierwsze półtorej godziny
miałem cztery kontakty, a później na rzece zapanowała błoga
cisza.
Na początku w odległości
trzech metrów od siebie było skubnięcie i niezły kocioł. Nie
widziałem obu, ale ten drugi narobił trochę szumu na rzece.
Jakąś godzinę później prowadząc
woblera pod prąd środkiem rzeki, nagle pojawiła się „kłoda”.
Jego ruch był tak powolny, że dobrze mu się przyjrzałem, w
odległości trzech metrów ode mnie zobaczyłem sześćdziesiątaka!,
Szok! Próbowałem go podejść różnymi przynętami, ale oczywiście
nie dał już o sobie znać. W sumie założyłem sobie wytropić
dużego pstrąga, a więc popełniłem błąd w założeniu.
Przynajmniej zobaczyłem, że są takie ryby w naszych rzekach. Każdy jeden pokazał się
tylko po razie, a później kompletnie nic.
Kolejnym razem wytropiłem
na oko pięćdziesiątaka. W godzinach popołudniowych brały tylko
duże pstrągi. Dziwne, że w momencie, kiedy założyłem czerwonego
storka! Nadole widać, że dawno nie chodzone, pajęczyny mają się
dobrze, więc i rybom dawno nikt nie dokuczał.
Pierwszy na zakręcie,
gdy tylko wobler zaczął pracować, uderzył z wyskokiem nad wodę,…
spadł.
Następnie doszedłem do bardzo trudnej miejscówki, w rzece sporo gałęzi i nisko rosnące drzewo, ale im trudniejsza miejscówka, tym większa szansa na
niezłego klocka. Walną za pierwszym rzutem. Ostro poszedł do dna, wędka się
mocno wygięła, ale musiałem podciągnąć go do powierzchni i tak
trzymać, żeby mi się nie zaplątał. Podczas holu przekonałem
się, że nie będzie łatwo, przez drzewo miałem problem z
uniesieniem wędki, bo gałęzie. No i gałęzie w rzece, nad którymi
musiałem go przeciągnąć. Pierwsze wrażenie 50-tak! Niestety z
kapitulowałem, za szybko chciałem go wyjąć, w dodatku trzymając
wędkę w jej połowie. Rozpamiętywałem go przez parę dni i nie
mogłem się pogodzić z porażką. Ale wiedziałem, że po niego
wrócę. Spadł mi jeszcze jeden. No i na koniec dnia, co zobaczyłem,
zaparło mi dech w piersiach. Gdy zakotłował kolejny pstrąg,
zrobiła się fala na pół rzeki, zawinął się i schował. Czułem go przez sekundę na wędce…
Trochę za dużo porażek mnie dotknęło, ale wyciągnąłem wnioski i następnym razem będę lepiej
skoncentrowany. Kolejny wypad, kiedy tylko widziałem, ale nic nie
złowiłem. Jestem na tropie dużego miśka, niby jest na
wyciągnięcie ręki, ale trudno się do niego dobrać. Wiem, że już
wkrótce uśmiechnie się do mnie szczęście.
Znowu jestem cieniem,
który wraca o kiju;)…
No pecha trochę miałeś! Choc raz nie wkurzyłeś mnie swoimimwynikami :) Jednak nie masz się co martwić. Jesteś w najlepszym miejscu na Ziemi. 300 mil ode mnie ;) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo dzięki, ale czasem wystarczy takiego miśka zobaczyć i adrenalina skacze, następnym razem się poprawie;)pozdrawiam
UsuńWierzę ! :)
Usuń