czwartek, 9 maja 2013

Mój raj w krainie miśków potokowców




Misiek Potokowiec
 Cudowny dzień, pogoda dopisała, słońce, ciepło, woda w rzece już opadła. Dzisiaj postanowiłem wybrać się do krainy potokowców, nad Bystrą. Jadąc samochodem rozlegał się piękny widok na łąkowym odcinku, nisko świeciło słońce i unosiła się niewielka mgła.
W tak zapowiadająco się upalny dzień, na pstrągi  można wybrać się tylko wczesnym rankiem. Tak też zrobiłem, nad rzeką zacząłem spacerek o 5:30.
   Po 5 minutach miałem już pierwsze wyjście, pstrąg zareagował na woblera agresywnie, ale raczej w taki sposób, żeby go przegonić. Ucieszyłem się, że tak szybko z kontaktowałem się z miśkiem. Męcząc tego pstrąga różnymi przynętami, nieopodal chlapnęło coś dużego. Obłowiłem to miejsce, ale nic nie wzięło. Nie dojść, że fajna pogoda do łażenia, to pstrągi są agresywne. To dobrze wróży. Po długim weekendzie byłem lekko zarzenowany. Trzy dni na różnych odcinkach i totalna lipa. Fakt, że woda była wysoka i brudna, więc pstrągi miały ciężkie warunki do żerowania. Nie wykazywały żadnej aktywności. Ale to minęło, woda się unormowała, pogoda też, więc i pstrągi ruszyły na żer.
      Idę w dół rzeki,  świergot ptaków jest nie do opisania, obławiam lepsze miejscówki, zmieniam przynęty, narazie nic się nie pokazuje.  Jestem tu sam, z tą rzeką, drzewami, ptakami i potokowcami. To jest mój raj, opromieniony porannym słońcem i unoszącą się mgiełką, która daje fantastyczny klimat.
      Przez półtorej godziny tylko jedno pojedyncze wyjście, ale czuje pod skórą że to jest ten dzień, dzień spotkania z miśkiem potokowcem.
miejscówka kropka
Doszedłem do miejsca bardzo obiecującego na zamieszkanie przez pstrąga. Konar drzewa i bardzo szybki prąd wody. Przeczucie miałem dobre. Puściłem woblera pod konara i przytrzymałem, po sekundzie... uderzenie-konkretne. Wędka się wygięła w pół, nie widziałem go, ale uczucie podpowiadało mi, że to nie byle pstrąg-jest duży! Pierwsze co zrobił to do dna, zaraz wyskok nad wodę i kołowrotki. I znowu pod wodę, z lewa do prawa i odwrotnie. I tak kilka razy. Nie przypominam sobie takiego wariata. Emocje ogromne, nie mogłem go ogarnąć. Po kilkudziesiętu sekundach, opanowałem sytuacje. Pomyślałem, że jak jeszcze mi nie spadł, to jest dobrze zaczepiony i na spokojnie dam mu się wyszaleć. Walka trwała w minutach, brzeg był trudny i ciężko było go podebrać. Siła z jaką walczył sprawiała wrażenie, że był bardzo duży. Ale jak go zobaczyłem w wodzie oceniłem na jakieś 40 cm. Woda, która w tym miejscu była bardzo wartka dawała dodatkowe poczucie, że pstrąga można oceniać w kg, bo wysnuwał żyłkę przy dobrze dokręconym hamulcu. Podebranie było trudne, kilka razy uciekał z nad podbieraka, ale po tak długim czasie byłem niemal pewien, że już jest mój. W końcu się udało, uśmiech na mojej twarzy pojawił się jak banan od ciquity. Miarka fotka i do wody. Co do miarki nie pomyliłem się, piękny czterdziestak na początek sezonu.
   Pozytywne nastawienie na bezpośredni kontakt, szczęście, ale również opanowanie, to droga do sukcesu. Doskonała rekompensata za nie powodzenia majowego weekendu.
Bystra bladym świtem


6 komentarzy:

  1. Powinieneś znaleść sobie inne hobby niż... wk..mnie:)Gratulacje, a tak na marginesie to ten wobler to Siek bączek ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba było mnie wkręcać...teraz musisz cierpieć;)Na pocieszenie powiem, że masz swój udział w tym sukcesie, kiedyś dałeś mi tego sieka, standard 4cm. Zalegał Ci, później mi, ale w końcu spełnił swoją powinność. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Może teraz Tobie zalega ten Siek !?? ;)

      Usuń
    3. Mogę Cię nim obdarować tylko musisz do mnie wpaść na miśki. U mnie już się zasłużył.

      Usuń
    4. No co Ty, co dane to prezent, fartowna przynęta !
      Co nie znaczy, że bym nie wpadł na Twoje rewiry.

      Usuń
  2. Zapraszam serdecznie, przyjeżdżaj na boże ciało, mam 4 dni wolnego, połowimy w końcu.

    OdpowiedzUsuń