Czerwiec to taki miesiąc, kiedy wszystko rośnie jak w dżungli. Trawy i pokrzywy są wielkości człowieka, a insektów wszelkiego rodzaju na czele z komarami jest bezliku. Pstrągi po żerowaniu na majowej jętce i po kłuciu przez wędkarzy, są na żarte i o wiele ostrożniejsze. Dlatego czerwiec dla mnie nie jest najlepszym miesiącem na kropki. Żeby wyprawę nad rzekę można nazwać łowieniem, trzeba się uzbroić w maczetę, offa od komarów albo śmierdzące cygaro!
Melduję się o 4:30 nad rzeką, trochę ciepło, jak na tę porę dnia i zachmurzenie z przejaśnieniami. Niewiadomo co będzie później, zapowiadali burzę. Dżungla niemiłosierna, przez półtorej godziny nie mogę skupić się na łowieniu, bo tłukę komary. Masakra. Jeszcze trochę i pomyślę, że to jest najgorszy dzień na rybach! Bo ryb akurat nie widać. Co gorsza, są ślady wydry! Idę z prądem w dół rzeki. Mam założonego swojego "okonka".
Łowię prowadząc woblera pod prąd bardzo powoli i czasem prowadzę z nurtem i wachlarzem. Za rzuciłem pod drugi brzeg i ściągam wachlarzem, po sekundzie zakotłował pstrąg, ale nie trafił:(. Jeszcze raz. Choć nie jestem optymistą i nie wydaję mi się, że uderzy po raz drugi. A jednak myliłem się, siedzi! Dałem mu się wyszumieć i zaliczony wymiar 35cm. Dzięki temu, że go złowiłem nie powiem, że nie potrzebnie dziś wybrałem się na pstrągi. Tego ranka pokazał się tylko jeden pstrąg, na szczęście wyjęty. O 8:00 zagrzmiało, czas się ewakuować, bo do samochodu mam daleko. Jak tylko dojechałem do domu, to poszła taka pompa z gradem, że na polu śmiało można było sadzić ryż.
Po tej nawałnicy rzeka wylała w wielu miejscach. Znowu trzeba czekać, aż się wszystko unormuję.
Po pięciu dniach woda zeszła, a pogoda w końcu zrobiła się pstrągowa. O koło 16 stopni w dzień i pełne zachmurzenie. Pomyślałem, że nie mogę przepuścić takiej okazji i muszę popędzić nad rzekę. Tym razem wybrałem się na nową dla mnie rzekę i nie zawiodłem się,. Pstrągi pokazywały się w nurcie i widać było w końcu życie! Założyłem mojego ulubionego woblerka "pstrążka". Po niedługim czasie, prowadząc go powoli pod prąd, ze środka rzeki uderzył kropkowaniec! Zaliczony 34cm, wymiaru nie osiągnął, ale i tak każdy wraca do wody. W naszych rzekach nie ma już za dużo pstrągów, więc trzeba szanować wszystkie ryby.
Jestem w miejscu, gdzie z chodząc w dół rzeki widziałem ruch w wodzie, postanowiłem spróbować jeszcze raz. Założyłem fajnego sieka, 6cm jasny brąz. Puściłem go wachlarzem i przytrzymałem chwilę pod konarem... siedzi! Zaczął kręcić kołowrotki tak szybko, że nie spostrzegłem jaki jest duży i niestety się spiął.
I nuta: "WOLNOŚĆ, kocham i rozumiem,
WOLNOŚCI, oddać nie umiem"...
Idąc na ryby nucę sobie to pod nosem, tym razem ten misiek sobie zanucił i zagrał mi na nosie.;) Trudno na pewno tu wrócę następnym razem.
I nuta: "WOLNOŚĆ, kocham i rozumiem,
WOLNOŚCI, oddać nie umiem"...
Idąc na ryby nucę sobie to pod nosem, tym razem ten misiek sobie zanucił i zagrał mi na nosie.;) Trudno na pewno tu wrócę następnym razem.
Mimo to mam satysfakcję, że złowiłem ładnego pstrąga i widziałem ruch w wodzie. Fajny to był dzień. Cały czerwiec był raczej mizerny pod względem wypadów na ryby, ale to co udało mi się złowić na moje woblery uznaję za wielki sukces. Spływam.
Fajnie masz. U mnie nie ma tak komarów. Choć wydaje mi się, że nie ma też pstrągów. :) Może jest to z sobą powiązane !?
OdpowiedzUsuńRozwiń sobie "popularne posty" w ustawienia na 10 sztuk. Wypełnisz szpaltę w ten sposób. ;)
UsuńMoże jest, tylko za dużo komarów wypada na jednego pstrąga!
UsuńPozdrawiam
P.S. szkoda że nie wpadłeś, zapomniałem Ci powiedzieć że serniczek dobry zrobiłem na niedzielną kawę!
serniczek ? szkoda, że go nie zrobiłeś jak byliśmy u Ciebie z Mateuszem ! ;)
UsuńDzień na pstrągach to nigdy nie jest dzień stracony :). Nawet jak nie ma brania, to obcujesz z komarami, pokrzywami... :). Wolność w 100%!.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajne woblerki - ten niebieski dla mnie super.
Pozdrawiam i gratuluje udanego wypadu!
No, wolność jest najważniejsza! Dlatego też wolałbym być wolny od komarów:) dzięki, Pozdrawiam.
Usuń