sobota, 13 kwietnia 2013

Leśnym szlakiem do Krainy Bystrej


Zaraz za domem jest wąwóz, który prowadzi mnie do lasu. Codziennie tędy chodzę na spacer z psem. Postanowiłem, że dzisiaj będzie to droga do Bystrej. Leśnymi wąwozami mam 2 kilometry. Jakieś 50 metrów od domu, w dole wąwozu, płynie sobie piękny strumyk, który kończy swój bieg właśnie w Bystrej. Często przystaje i myślę sobie; jaki miałbym wypas, gdyby był choć pół metra głębszy i z połowę szerszy. Już pływały by w nim pstrągi.
 Do rzeki można kierować się strumykiem, ale połowę drogi trzeba iść asfaltówką przez wieś. Dobra droga na rower, ale nie na spacer, wolę słyszeć świergot ptaków w lesie, niż ujadanie psów.







W moim wąwozie, przechodzę przez kładkę nad strumykiem, kolejny krótki wąwóz, trochę przez pole i w bijam się w las. Może szczęście się do mnie uśmiechnie i spotkam jakąś zwierzynę.

 Towarzyszy mi Leon i mnóstwo śpiewających ptaków. Idę leśnym wąwozem, a im dalej w las tym więcej wąwozów.
W jednym z nich są lisie nory i rosną wiosenne grzyby. W kwietniu, o ile jest ciepły, jest pierwszy wysyp smardzy, niektórzy nazywają je "kusie". Staram się tu być co roku, żeby ich trochę nazbierać. 

Zapach wiosny. Na skraju lasu kwitną pierwsze wiosenne kwiatki, ulubione mojej żony. Zawsze na przedwiośniu chodzimy z dziewczynkami do lasu na przylaszczki. 

W lesie jest jeszcze trochę śniegu i błoto, dzięki temu doskonale widać kto ostatnio tędy przechodził. Mam szczęście. Jest naprawdę dużo śladów zwierząt, nie spodziewałem się, że najwięcej będzie śladów dzików i to świeżych.
Czuję się jak bym szedł tuż za nimi.
Leon nie podjął tropu, więc nie ma obaw.
Może 3 godziny temu byłoby to możliwe.
Taki kontakt z naturą potrafi naładować baterie po męczącej zimie. W końcu czuję, że żyje!

Jeszcze 10 minut drogą gruntową i jestem w "Krainie Bystrej".

Wychodzę na jeden z moich ulubionych odcinków. Odcinek łąkowy, z wieloma zakrętami i miejscówkami potokowców. Słońce na chwilę zaszło za chmury, pogoda doskonała na ryby. Ciepło, około 15 stopni.
Ledwo co stopniały śniegi, więc woda jest wysoka i mocno trącona, w niektórych miejscach przeburtowała i zalała łąki. Ale da się łowić, tylko co z tego jak nie wziąłem ze sobą wędki:)!
Doszedłem tu piechotą pierwszy raz, zawsze przyjeżdżałem samochodem. Dzisiaj przetarłem swój nowy szlak. Następnym razem zrobię opłatę i uzbroję się w wędkę. Wracam...



Pomimo powrotu do domu o kiju, bez kija, dzień uważam za bardzo udany. Żałuje, że nie zobaczyłem choćby pstrągowego ogona (choć tego nie planowałem). Ważne jest samo bycie z naturą, najlepiej w takiej dzikiej samotności, która przenika, zapachem wiosny i głosem lasu.


3 komentarze: